"Żyd" powstał na zamówienie Teatru Polskiego. Napisał go mieszkający w Bielsku-Białej dramaturg i dziennikarz Artur Pałyga. Spektakl pokazuje, jak współczesne stereotypy na temat Żydów ujawniają się przez doświadczenie zwykłych ludzi. - To pierwsza sztuka po książce Jana Tomasza Grossa, która stawia pytanie: czy jesteśmy antysemitami? Nie jest to jednak adaptacja tezy Grossa, raczej pytanie o postawę tzw. elit intelektualnych. Co potrafią zrobić z pamięcią? Jak na nią spojrzeć? Czy chcą mówić o historii? - mówił przed premierą "Żyda" Talarczyk. Spektakl zdobył nagrodę główną III Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych "Raport" w Gdyni. Historia „Żyda" rozgrywa się w małym miasteczku gdzieś w Polsce, gdzie grupa nauczycieli przygotowuje się do spotkania z dawnymi mieszkańcami tej miejscowości - Żydami, którzy przed wojną stanowili połowę ludności miasteczka. Skomplikowana przeszłość polsko-żydowska i współczesne stereotypy ujawniają się tutaj przez doświadczenie zwykłych ludzi. Na scenie zobaczymy Polonistkę - Jadwigę Grygierczyk, Anglistkę - Katarzynę Skrzypek, Dyrektora - Kazimierza Czaplę, Wuefistę - Grzegorza Sikorę, i Księdza Krzyśka - Tomasza Lorka. Reżyseruje Robert Talarczyk, dyrektor teatru. Spektakl powstał po warsztatach teatralnych zorganizowanych przez Tadeusza Słobodzianka i jego Laboratorium Dramatu w Nasutowie w 2007 roku. Słobodzianek spotkał ze sobą grupę dramaturgów, reżyserów teatralnych, aktorów oraz m. in. historyków i socjologów (wśród nich był Jan Tomasz Gross, Paweł Śpiewak, Dariusz Libionka, Leonard Neuger, Anna Bikont). Podczas warsztatów reżyserka, Ewelina Pietrowiak zrealizowała etiudę, która stała się później inspiracją i zalążkiem „Żyda”. Jedną z inspiracji była też anegdota opowiadana przez Pawła Passiniego. Na targach w Brukseli Polskę reprezentowała restauracja żydowska "Anatewka". Podawano m.in. schab po żydowsku. Po posiłku kelnerka, wręczając karykaturalne figurki mężczyzn z pejsami i brodami, mówi z szerokim uśmiechem: "Na pamiątkę... żydki!" Artur Pałyga Scenografia: Michał Urban Światło: Edward Kasiewicz Dźwięk: Ireneusz Jeziak Występują: Jadwiga Grygierczyk, Katarzyna Skrzypek, Kazimierz Czapla, Tomasz Lorek, Grzegorz Sikora www.teatr.bielsko.biala.pl Wyróżnienia 2008 – Nagroda Główna Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@PORT w Gdyni dla spektaklu „Żyd” w reżyserii Roberta Talarczyka, Teatr Polski w Bielsku-Białej 2009 – Nominacja do Złotej Maski 2008 w Kategorii Reżyseria dla Roberta Talarczyka za spektakl „Żyd”, Teatr Polski w Bielsku-Białej Polacy kochają Żydów. Wzruszają Polaków żydowskie historie, porywają do tańca żydowskie melodie, do łez bawią żydowskie dowcipy i skecze. Szmoncesy łykamy pasjami. Porywa nas żydowski folklor. Ciekawi nas, do czego służą te piękne przedmioty, które mamy w domach i co oznaczają te ukośne blizny na ścianach przy drzwiach naszych mieszkań. Można powiedzieć, że judaizm jest naszą narodową pasją. Żyd umęczony przez Rzymian jest niemal naszym narodowym symbolem. Nie ma tematu, o którym Polacy będą dyskutować chętniej niż o Żydach. Nie ma tematu, na którym tak wielu Polaków tak dobrze się zna, jak na Żydach. A jednak, kiedy, jak nauczyciele - bohaterowie sztuki Żyd mamy stanąć z nimi twarzą twarz, oko w oko, okazuje się, że tak wielu rzeczy wciąż nie wiemy. Jak przywitać Żyda? Przez podanie ręki? Czy podać mu rękę? A może nogę? Co je Żyd? Czy można podać Żydowi karpia po żydowsku? A bigos? Co rozbawi Żyda? Sztafeta? Piosenka Steczkowskiej? O czym rozmawiać z Żydem? O czym nie rozmawiać? Czy jest coś, o czym powinniśmy wiedzieć? Coś o czym on wie? A może nie wie? Czy ktoś coś ukrywa? Dlaczego Żyd przyjeżdża? I kim właściwie jest Żyd? O co Żydowi chodzi? Czy mówi się "żyd" czy "judejczyk"? W czym leży problem z Żydem i jak można go rozwiązać? Czy Żyd jest nam potrzebny? Powiedzmy sobie szczerze, czy Żyd może nas uratować? Czy może nas zbawić? Kto ma odpowiedzieć na te pytania, jeżeli nie nauczyciele, wychowawcy naszych dzieci, nasi mistrzowie, nasza szkoła! A więc postawmy ich w laboratorium, w ich naturalnym otoczeniu: pokój nauczycielski, salka gimnastyczna. Wyślijmy im impuls, e-mail: ŻYD. Zostawmy ich z tym na godzinę, dwie, trzy, cztery, pięć... Zamknijmy drzwi, weźmy klucz i siądźmy na widowni. Popatrzmy! OPINIE O SPEKTAKLU: Robert Talarczyk z jednej strony rozkręca serię kabaretowych scenek obśmiewających stereotypowe wyobrażenia na temat Żydów, z drugiej zaś precyzyjnie pokazuje nieustanną żywotność polskiego antysemityzmu. Zdaniem Łukasza Drewniaka („Przekrój”) Robert Talarczyk „rozpętuje seans totalnej nienawiści. Nie przeciwko Żydom ani nawet żydożercom. To seans nienawiści do nienawiści. Próba zebrania w pięciu reprezentantach elity nauczycielstwa polskiego wszystkich głosów z debaty wokół "Strachu" Grossa. Tak właśnie powinna wyglądać teatralna publicystyka w najlepszym wydaniu”. Tomasz Kiereńczuk, „Rzeczpospolita” RECENZJE: "Żyd" w Teatrze w Bielsku-Białej - pisze Monika Zając Przywracanie sprawiedliwości Na ten spektakl od dawna czekało całe miasto. Co poniektórzy domagali się kontynuacji Sixta, albo czegoś lekkiego, a tu guzik! Temat niewygodny i to jeszcze z tych, które najchętniej pogrzebałoby się na wieki, wieków. Niemniej na premierze ludzie wstali, bili brawo, ochom i achom nie było końca. Wniosek taki, że albo faktycznie chcieli wyrazić swoją wdzięczność autorowi (że oto odkopał to, co dawno zostało zagrzebane), albo widząc sąsiada z prawej, czy też lewej strony gromko oklaskującego spektakl. Widz ,,środkowy” nie mógł zachować się inaczej, jak tylko powstać i klaskać. Z kurtuazyjnym uśmiechem oczekując, że jego poczynania znajdą uzasadnienie w recenzjach-peanach na cześć Roberta Talarczyka, aktorów i Artura Pałygi. Teatr ambitniejszy? Teatr Polski w Bielsku-Białej rok 2008 rozpoczął ambitnie. Zamiast kolejnej lekkostrawnej papki przyciągającej widza (pomijając fakt, że obsadzenie Anny Guzik w roli Miłki w "Piaskownicy" pełniło rolę takiego wabika) zaserwowano nam trudną opowieść o dorastaniu i samotności. Problematyka lutowej premiery wychodząc z kręgu udomowionych dylematów, poszła o krok dalej, zapewne wprawiając niejednego w lekką konsternację. Talarczyk wystawiając na deskach swojego teatru Żyda, rozdrapał jakąś polską ranę. Pytanie tylko, czy jest w niej jeszcze ropa, czy już jej dawno nie ma? Sztuka Artura Pałygii to opowiadanie nie tyle o stosunkach (które same w sobie zakładają jakąś płaszczyznę spotkania), co o wyobrażeniach stosunków polsko-żydowskich. Żyd będąc spektaklem politycznym, zaprasza widza do dialogu. Rozmowy skierowanej w stronę lewinasowskiego Innego, nie tylko Żyda, ale chociażby ,,pedała, czarnucha”. Teatr polityczny Pałygi, to teatr zaangażowany, obserwujący i analizujący świat, to przestrzeń do prowadzenia dyskursu. Jego podstawą jest świadomy, myślący aktor, nie ktoś ukrywający się za swoją rolą. Myśląc krytycznie, wyraża siebie, chce nas zarazić tą krytycznością, co niewątpliwie udało się aktorom bielskiego teatru. Anglistka, polonistka, dyrektor, wuefista, ksiądz Akcja Żyda toczy się w szkole podstawowej z prowincjonalnego miasteczka. Co zaskakujące bohaterowie debatują w salce gimnastycznej, a nie w pokoju nauczycielskim, jak należałoby się spodziewać. Biorąc pod uwagę fakt, że najświętszym pomieszczeniem w szkole jest właśnie owy pokój, można dopatrywać się tutaj opozycji pomiędzy sacrum i profanum. Tylko w takim od-święconym miejscu (ale też najbliższym człowiekowi), można poruszać tematy, o których wolimy nie mówić. Bohaterowie chowając się gdzieś po kątach, toczą dysputy dotyczące najważniejszych wartości. Sam problem przyjazdu do szkoły Żyda, który szuka zagubionego wypracowania swojego ojca sprzed 50 lat (według mnie motyw lekko naciągnięty) w toku wypowiedzi schodzi na dalszy plan. Nagle okazuję się, że problemem Agnieszki (Katarzyna Skrzypek), nauczycielki j. angielskiego wcale nie jest monotonia życia, a brak własnej tożsamości. Tutaj musi kogoś udawać, dbać o ciało i duszę, nie ma własnego zdania, tam będzie mogła być sobą. Co więcej, gdy dowiaduje się, że jej rodzina zajęła po wojnie żydowskie kamienice, wcale nie czuje się za to współodpowiedzialna. Nie można jej za to winić, ta sprawa jej nie dotyczy. Nauczycielce j. polskiego – Krystynie (Jadwiga Grygierczyk), od 30 lat uczącej w tej szkole, najchętniej przyznalibyśmy medal za pomoc Żydom. Jednak w kolejnych scenach dowiadujemy się, że ona też nie była taka święta. Choć tak naprawdę, któż tam jest bez winy? Może dyrektor szkoły (Kazimierz Czapla) ,,zwalający” swój awans społeczny (zajął miejsce poprzedniej dyrektor żydowskiego pochodzenia) na ,,takie czasy”. Czy raczej ksiądz (Tomasz Lorek), który z jednej strony mówiąc o Żydach przytacza Jan Pawła II i Ewangelię, a z drugiej ksenofobicznie posądza Żydów o pedofilię? Najbardziej ,,niewinny” w tej całej sprawie wydaje się wuefista (Grzegorz Sikora). O Żydach nie wie nic poza tym, że Hitler złoty nie skończył roboty. Jego karykaturalna postać ma raczej na celu zdemaskowanie polskiej elity. Wszak od nauczycieli oczekujemy jakiegoś obeznania z tematem, światłych poglądów, a tu wuefista skacze pomiędzy ławkami (zamiast chodzić jak normalny człowiek), klepie po tyłku anglistkę, mówi o cyckach i meczu piłkarskim. Polonistka tłamsi w sobie pretensje do całego świata (co też zagrała zbyt egzaltowanie), w momencie kulminacyjnym ,,rzuca” faktami historycznymi, jakby czytała z książki. Pytanie tylko czy w ogromnym stresie, potrafimy wydobywać z siebie takie gładkie, analityczne zdania? Ksiądz skarży się na swój ciężki los, bo dość, że szkoła to jeszcze kółko różańcowe, brewiarz etc. Dyrektor nie potrafi się poprawnie wysławiać, a anglistka myśli tylko o fitnesie, który jej przepadł. Oto plejada polskiej inteligencji. O dwóch pięknych etiudach Gaśnie światło. W rogu sali z mroku wydobywa się postać Agnieszki (Katarzyna Skrzypek zagrała ją fenomenalnie). Dziewczyna opowiada o ,,wycieczce” do Auschwitz. O tym jak ludzie narzekają na brak klimatu; mogliby puszczać jakieś jęki, krzyki esesmanów. A tu tylko takie małe krematorium, czyżby na pewno wymordowano w czymś takim ponad milion Żydów? Kolejna scena. Bohaterowie siedzą na ławce, polonistka (tutaj muszę przyznać, że chociaż wcześniej Jadwiga Grygierczyk była dla mnie mało wiarygodna, a jej gra aktorska przypominała mechaniczne wykonywanie wcześniej nauczonych ruchów, w tej odsłonie ujęła mnie autentycznością) opowiada historię z dzieciństwa. Traumatyczny wynik niewinnej zabawy ukształtował jej tożsamość po latach. Pomagała Żydom, by zmyć z siebie kainowe piętno. Szkoda tylko, że tę genialnie napisaną opowieść przerywały głosy pozostałych bohaterów. Komentarze kompletnie nietrafione w estetykę chwili. Zamiast wprowadzenia polisemii głosów, autor powinien pozwolić by przemówiło to, co niewypowiedziane, co między wersami. Przecież cisza bywa czasem wymowniejsza od najtrafniejszych oracji, a tu tej ciszy zabrakło. Diderotowskie - czy mi się podoba, czy mi się nie podoba? Nie da się ukryć, iż polska krytyka opiera się na tych dwóch anachronicznych przesłankach: podobało mi się, czy nie? Gdybym miała wymienić słabe strony spektaklu, nie mogłabym pominąć cytowania Lokomotywy, czy tańców w takt nuconej melodii. Gdyby ktoś zapytał mnie o to, co mnie urzekło, w jednej chwili wyróżniłabym ironiczne operowanie językiem (ta sztuka w wielu momentach nas bawi, choć tak naprawdę jest to raczej śmiech przez łzy, zmuszający do refleksji), budowę szkatułkową (mam tu na myśli misternie i z konceptem stworzone historie-wspomnienie bohaterów), oryginalny temat (oprócz głównego wątku, porusza tak palące tematy jak poziom szkolnictwa, poszukiwanie własnej tożsamości). Jednak to kluczowe pytanie krytyki w dzisiejszym świecie całkowicie się zdewaluowało. Nie jest ważne, co mnie zachwyca. W mojej percepcji rzeczywistości istnieją zjawiska, które zrobiły ogromną karierę, a które mnie się nie podobają. Tutaj chociażby holokaust i antysemityzm, polskie rozliczanie się z przeszłością. Są to ważne zagadnienia i powinny jakoś istnieć w dyskusji teatralnej. Sięganie do niewygodnych, zakompleksionych spraw, samo w sobie powinno wskazywać na ważność, czy aktualność sztuki. Oczywiście nawet najważniejszy temat może zostać podjęty źle, ale jeśli ktoś chce się przekonać w jaki sposób w „Żydzie” Artur Pałyga przywraca pewną sprawiedliwość, powinien zobaczyć spektakl. Monika Zając
|